To jest doprawdy niesamowite, jak wiele substancji w swoim składzie może zawierać chociażby wędlina! Istna TABLICA MENDELEJEWA! Doprawdy zastanawiam się, czy taki produkt można nadal nazywać wędliną, czy może "produktem kiełbasopodobnym"? Może lepiej, aby nie mydlono nam oczu i nazywano rzeczy po imieniu, np.: "Barwniki i konserwanty z nutą wieprzowiny" zamiast "Szynka gotowana"?
Koniec żartów- ponieważ raczej nikomu z nas taka sytuacja nie odpowiada. Minęły czasy zakupów dokonywanych "na kartki" oraz minęły czasy, kiedy to mogliśmy darzyć zaufaniem producentów żywności. Postanowiłam podjąć temat dodatków stosowanych do żywności, ponieważ im świadomość nas, konsumentów, będzie wyższa- tym mniejsza ilość takich produktów trafi na nasze stoły. Postęp cywilizacyjny obliguje nas, do zapoznawania się z symbolami i oznaczeniami stosowanymi na produktach. Niestety, większość chorób, obniżona odporność, wszechobecne alergie, itp. spowodowane są znaczącą ilością konserwantów, zagęszczaczy, stabilizatorów i pigmentów, które dostarczamy do naszego organizmu wraz z "pożywieniem". Co ciekawe- sami chętnie płacimy za ten "rarytas".
Pisząc tego bloga, chcę zachęcić wszystkich do zwiększenia swojej świadomości konsumenckiej. Chcę zachęcić do studiowania etykiet i kontrolowania ile "mięsa w mięsie" kupujecie. Problem ten dotyczy coraz większej ilości produktów (również kremów do twarzy, past do zębów, itd.). Ufam, że razem jesteśmy w stanie zrobić wiele :)
Jak to wygląda u Was? Czytacie informacje zawarte na etykietach produktów i ich składy, czy może wystarcza Wam sama NAZWA i OPIS PRODUKTU, stworzone przez producenta?
Będę wdzięczna za komentarze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw swój komentarz - wymieńmy się opiniami - bądź współautorem strony!